Wiele osób sądzi, że w chodzeniu do lasu najgorsze są komary i kleszcze, ale to nieprawda. Najgorsze są muchy końskie.
Jak wiecie z moich stories, większość wolnego czasu spędzam, szwendając się po lasach i łąkach. Jestem dzieckiem z miasta, więc początkowo nie przepadałam za owadami w ogóle. Po kilku latach pieszych wycieczek polubiłam je, a obserwowanie większości sprawia mi przyjemność. Jeśli jednak miałabym wskazać owada, który jest w mojej prywatnej topce najbardziej nielubianych, to byłaby to mucha końska.
Najwięcej pojawia się ich w upalne dni, przed burzą. Odkąd odkryłam Mugghe (spray na insekty), żaden komar ani kleszcz mnie nie ugryzł (a obłaziły mnie chmarami). Za to końskie muchy mają głęboko w nosie spraye, to, że skóra jest zakryta ubraniem, to, że kręcisz rękami jak wiatrakiem, a nawet to, że je pacniesz ręką. Gryzą jak dzikie i zostawiają gigantyczne, czerwone bąble.
Polecam wycieczki do lasu, nie polecam bliższych znajomości z końskimi muchami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz