czwartek, 24 kwietnia 2014

"Bajka o Osowiałym Chłopcu"

Niedawno pracowałam nad komiksem pt. "Bajka o Osowiałym Chłopcu". 
Strony komiksu:






Wstępne szkice:






Pomysły i koncepcje:




Tekst bajki i opis postaci:

MIEJSCE AKCJI:

Gdzieś daleko, daleko, istnieje pewne magiczne miejsce, zwane Błękitną Krainą. Nie znajduje się co prawda ani za górami, ani za lasami, ani nawet za rzekami, lecz by do niej dotrzeć trzeba ominąć całkiem sporą kałużę, zamieszkałą przez kolonię Wielkich Ślimaków – stworzeń o wielkich tęczowych skorupach i ostrych zębach, do których nawet największy śmiałek obawia się zbliżyć. Ale nie dajcie się przestraszyć! Błękitna Kraina wcale nie jest straszna – oczywiście mieszkają w niej też Trolle, Garbacze i Czarownice, ale jeżeli człowiek nie wchodzi im w drogę to nie ma się czego obawiać. Po za tym mieszka tu także wiele przyjaznych stworzeń: Latające świnie, które nocami śpią ukryte w obłokach, a rano i wieczorem, sfruwają do latających karmników, żeby się pożywić; Pororożce, będące dość przebiegłym żartem ewolucji, która zamiast dać im dostojne kościane rogi, przyczepiła im do czół pory; Gadzia Dziewczynka, która zamienia się wieczorami w krokodyla; no i oczywiście Wielki Szary Kot. Jeśli myślicie, że  to po prosto  Duży Kot, jakich mnóstwo, to się grubo mylicie! Wielki, Szary Kot ma bowiem na grzbiecie mały, żółty domek z czerwonym dachem. Z domku zawsze wylatuje srebny dym, a ze środka dobywają się wesołe głosy – To właśnie tu mieszkają Chłopiec i Dziewczynka – jedni z najciekawszych mieszkańców Błękitnej Krainy...

BOHATEROWIE:

Chłopiec – Każdy z nas napewno zna kogoś podobnego do Chłopca. Zwykle ludzie mówią  na ich widok: „o rany, moje życie byłoby dużo prostsze bez Niego“, a potem bardzo się nudzą, kiedy nie ma go w pobliżu. Świat potrzebuje Chłopców, żeby zapobiec ogólnemu spoważnieniu, wydoośleniu i nudzie. Chłopiec, musi zbadać świat od podszewki, najlepiej na własnej skórze – szturchnąć patykiem śpiącego Garbacza, rzucić babeczką w Wielkiego Ślimaka, wspiąć się na karmnik dla świń albo wsadzić palec w lampę dżina. Czasem zdarza się, że te pomysły kończą się wspaniałą zabawą, ale w większości przypadków, niestety kończą się wielkimi kłopotami.

Dziewczynka – Tak jak świat potrzebuje Chłopców, tak Chłopcy potrzebują swoich Dziewczynek, które we właściwym momencie kopną ich pod stołem, powiedzą jak powinni się zachować, a nawet kiedy Chłopcy zachowają się dokładnie odwrotnie, wyciągną ich z późniejszych kłopotów. Ludzie często mówią, że Dziewczynki matkują, są przemądrzałe i nie umieją się bawić, nie rozumiejąc całej odpowiedzialności która spoczywa na ich barkach. To przecież właśnie dzięki Dziewczynką wtorek jest wtorkiem, a następnego dnia będzie środa. Sprawiają, że świat się kręci, a wszystko ma w nim swoje miejsce i porządek.

Czarownica – Czarownica Z Błękitnej Krainy jest bardzo nowoczesną czarownicą. W prawdzie mieszka w klasycznym domku na kurzej łapce, ma dwa złote zęby i czarną pelerynę, ale prawie całkowicie zrezygnowała z ważenia eliksirów na rzecz nowoczesnego tańca rytualnego, a miotłę wymieniła na odkurzacz. Mieszka na uboczu, ze swoją Małą Żółtą Śówką z którą łączy ją telepetyczna więź, i jeśli nie wchodzić jej w drogę, raczej nie jest groźna. Kiedy się jednak zdenerwuje potrafi rzucać straszliwe uroki. Lepiej na nią uważać.

OPIS FABUŁY:

Wielki Szary Kot poruszył noskiem i wolno otworzył swoje wielkie, bursztynowe oko. Słońce wzeszło już znad horyzontu i teraz powoli sunęło w górę przedzierając się przez błękitne gałęzie brzóz. Kot zastrzygł uchem słysząc ziewanie dochodzące z najwyższego pokoju, Żółtego Domku.
Pokój znajdował się tak by jego lokatorka miała spokój i prywatność. W tym konkretnym momencie, wspomniana lokatorka usiadła zaspana na dużym drewnianym łóżku i ziewnęła szeroko. Potarła oczy i ruszyła powolnym krokiem w stronę łazienki. Napewno znacie tą poranną funkcję łazienki która potrafi zmienić pół przytomnego Człowieka-Roślinę w Super Dziewczynkę mającą siłę kolejny raz sprawić by Dzień Stał  Się.
Kiedy więc w parenaście minut później wymaszerowała sprężystym krokiem z „pokoju przemian“ znów była pełna wigoru. Nucąc pod nosem, ruszyła w stronę kuchni. Chłopiec, pewnie już wstał, i zgodnie ze swoim obowiązkiem szczotkuje długą, miękką szczotką, szare futerko Wielkiego Kota. Zwykle, kiedy kończy jest bardzo głodny i zmęczony i przez krótszą chwilę – do póki nie zje czegoś i nie nabierze nowych sił – jest grzeczny i spokojny. Dziewczynka lubiała te chwile, a  ponieważ wiedziała, że jeżeli Chłopiec nie dostanie od razu jedzenia, może wpaść w między czasie na jakiś nowy pomysł, szybko zbiegła po schodach, przygotować posiłek.
Popchnęła ciężkie drzwi i w jak najlepszym nastroju weszła do kuchni. Tu jednak spotkała ją niezwykła niespodzianka. Zatrzymała się zdumiona w drzwiach patrząc na niezwykłą Istotę.
Osobliwość ta siedziała za stołem kuchennym, była zdecydowanie pierzasto – piórkowata, niebieska i co jakiś czas pohukiwała z wyrzutem. Patrzała na nią setkami oczu, a największe z nich, umieszczone tam, gdzie, zdaniem Dziewczynki, powinna znajdować się głowa Osobliwości miały szczególnie smutny wyraz i wyraźnie czegoś od Dziewczynki oczekiwały. Istota pomachała jej i zastygła w oczekiwaniu.
Zaciekawiona tym dziwnym zjawiskiem  Dziewczynka, podeszła bliżej i pochyliła się, ostrożnie, nad blatem stołu. Przy bliższych oględzinach, Istota wydała się Dziewczynce dziwnie znajoma, a kiedy w końcu odezwała się do niej, głosem, niewątpliwie należącym do Chłopca, stopniowo zrozumiała, z czym ma do czynienia. Otóż – Pierzasta Osobliwość była w rzeczywistości Osowiałym Chłopcem. Cała ironia sytuacji polegała na tym, że chłopiec nie był tylko osowiały, on był tak Osowiały, jak nikt przed nim nigdy nie był. W ścisłym sensie był pokryty grubą warstwą oburzonych, trzepocących, pohukujących, niebieskich sów.
Zdziwiona dziewczynka usiadła na przeciwko Chłopca, który zaczął z przejęciem tłumaczyć co mu się przydarzyło.
Otóż, jak codzień rano skrupulanie szczotkował Wielkiego Szarego Kota. Robił to długo i dokładnie, ale ponieważ tego dnia wstał znacznie wcześniej niż zwykle, to kiedy skończył Dziewczynka jeszcze spała. Stan zmęczenia i głodu chłopca, osiągnął poziom, kiedy w jego brzuszku zapalała się żółta, ostrzegawcza lampka. Postanowił stanąć na chwilę pod brzozą i odpocząć, oczekując przebudzenia Dziewczynki. Zdołał ustać nieruchomo niecałe 3 sekundy kiedy do jego uszu dotarł niepokojący dźwięk, przypominający pohukiwanie, który kazał mu zaprzestać spokojnego stania i poszukać źródła dźwięku. Rozejrzał się bystrym wzrokiem w około i po chwili dostrzegł nieświadomego jego zaciekawienia, pohukiwacza. Winny hałasowi był mały, żółty i z całą pewnością był sową. Chłopiec widział w życiu wiele sów, ale żadna z nich nie była tak słodka jak ta, która teraz siedziała przed nim. Chłopcu zaiskrzyły suę oczy i natychmiast zapomniał o głodzie i zmęczeniu. Ponad wszystko zapragnął mieć tą sowę na własnść. Chciał żeby była tylko jego i żeby mógł ją tulić, całować i mówić do niej.
Zastanowił się chwilę, co powinien zrobić i szybko wpadł na genialny pomysł. Odbiegł w stronę Żółtego Domku i po chwili wrócił ze swoją Siatką do Łapania Kraboskoczków.
Chłopiec zmróżył oczy i przybrał postawę łowcy. Zbliżył się do ptaka i zarzucił siatkę. Sówka wydała z siebie pełne zdziwienia huknięcie, kiedy zoriętowała się, że zamiast siedzieć spokojnie na gałęzi brzozy została złapana i tkwiła teraz w rękach uradowanego Chłopca. Szczęśliwy „myśliwy“ obejrzał z zachwytem sówkę z każdej strony – od zółtych piórek na ogonku po złote oczy patrzące na niego pytająco. Jego wrok zatrzymał się na chwilę na śródsowiej części. Był tam czerwony, skórzany pasek, ze złotym medalikiem, ciasno opinający szyje ptaka. Wydał się Chłopcu strasznie brzydki i zupełnie nie pasujący do ogólnosowiej słodyczy. Zmarszczył czoło i zerwał go z obrzydzeniem, po czym odrzucił daleko w krzaki, zastanawiając się kto mógł tak karygodnie oszpecić tak słodką sówkę.
Chwycił w objęcia swoją nową przyjaciółkę i ruszył w stronę Żółtego Domku, żeby przedstawić Sówkę Dziewczynce – był pewnien że ona również będzie zachwycona jego nową zdobyczą.
Tymczasem kawałek dalej, Czarownica również się przebudziła i narzuciwszy na plecy czarną pelerynę wyszła przed swoją chatkę. Zwykle zaczynała poranek od powitania swojej przyjaciółki – Małej Żółtej Sówki. Zawołała ją więc jak codzień rano spodziewając się radosnego pohukiwania i przyjaznego dziobnięcia w policzek. Odczekała chwilę, ale ptaszek nie nadleciał. Zmarszczyła czoło i podrapała się zdziwiona w nos. Ponowiła swoje wołanie jeszcze kilka razy, ale sówka w dalszym ciągu nie nadlatywała. Czarownica zdenerwowała się nie na żarty. Nie ma się jej zresztą co dziwić – sówka była jej najlepszą przyjaciółką i specjalnie założyła jej na szyję obróżkę, żeby przypadkiem się nie zgubiła. Czaronica, zwykle unikała czytania w myślach i telepatii uważając je za bardziej wysublimowaną formę podglądania. Tym razem, włączyła jednak w umyśle telepatię i poszukała myślami swojej pupilki. Błądziła chwilę pomiędzy umysłami mieszkańców Błękitnej Krainy na próżno wypatrując i szukając umysłu Żółtej Sówki. Kiedy miała już zrezygnować z poszukiwań pogodziwszy się z porażką, natrafła wreszcie na poszukiwany trop. Jednak obraz który jej się ukazał wcale jej się nie spodobał – Chłopiec, który mieszkał w Żółtym Domku, w sąsiedztwie, bezczelnie niósł jej przyjaciółkę do swojego domu. Czarownica, ostatecznie wyprowadzona z równowagi tym widokiem zebrała w sobie wszystkie telepatyczne moce i cisnęła w Chłopca najgorszym czarem który przyszedł jej do głowy.
Chłopiec przestąpił próg domku kiedy poczuł coś dziwnego. Początkowo pomyślał, że to pewnie jego brzuszek, stara się przypomnieć mu o śniadaniu którego wciąż nie otrzymał, ale nie zdążył naradzić się ze swoim żołądkiem kiedy zauważył osobliwą, niebieską mgiełkę, która ni z tego ni z owego pojawiła się wokół niego. Równocześnie poczuł, że Sówka wyrywa mu się z rąk i mocno przywiera do ramienia. W pierwszym momencie pomyślał, że ptaszek też boi się mgiełki i przytula się do niego szukając schronienia. Pomyślał nawet, że to całkiem słodkie, ale wtedy poczuł uderzenie w drugie ramie, zakończone stłumionym huknięciem i kaskadą błękitnych piór. Wytrzeszczył zdziwiony oczy, ale nie zdążył się nawet dobrze zastanowić, kiedy pierzaste pociski zbombardowały go z każdej strony ciasno zasawiając całą powierzchnię Chłopca.
Dziewczynka słuchała opowieści z coraz bardziej zmęczoną miną. Kiedy Chłopiec zakończył swoją historię westchnęła ciężko i ze zrezygnowaniem wstała od stołu. No tak – to był moment, kiedy Ona musiała wkroczyć do akcji i wszystko odkręcić. Pogładziła Chłopca po głowie z niemal matczyną pobłażliwością i podniosła ze stołu czekoladowe ciasto, które upiekła poprzeniego wieczoru. Zdecydowanym krokiem ruszyła do drzwi wejściowych, ciągnąc za sobą skruszonego Chłopca.
Chatka Czarownicy znajdowała na małej polance, między kępą brzóz. Dziewczynka przybrała na twarz swoją najbardziej dyplomatyczną minę i kazawszy Chłopcu poczekać w głębi lasu, sama ruszyła w stronę drzwi chatki. Odetchnęła głęboko i zapukała do drzwi. Po chwili oczekiwania, otworzyła jej Czarownica. Obrzuciła Dziewczynkę zapobiegliwie groźnym i nieprzyjemnym spojrzeniem, który mroził krew w żyłach.  Ta jednak, nie dała się zniechęcić i z szerokim uśmiechem, w duchu przyjacielskiej pogawędki opowiedziała Czarownicy o zaistniałej sytuacji kończąc swoją opowieść prośbą o odsowienie nieszczęsnego Chłopca. Zamaszystym gestem wyciągnęła przed siebie tort i poszerzyła swój uśmiech o jeszcze kilka stopni.
Chłopiec, który niecierpliwie przestępował z nogi na nogę uporczywie wypatrywał ię w drzwi chatki i majaczące na horyzoncie postacie. Kiedy jedna z nich zaczęła szybko przybliżać się w jego stronę zaczął podrygiwać z podnieceni, a Sowy wyczuwając jego napięcie, również zaczęły się wiercić i pohukiwać.
Uśmiech niestety szybko zniknął z jego buzi, kiedy zobaczył minę Dziewczynki.  Nie była już tak uśmiechnięta i dyplomatyczna jak chwilę wcześniej. W dodatku ciasto czekoladowe  skapywało kaskadą z jej głowy. Czarownica okazała się znacznie mniej dyplomatyczna i ugodowa niż Dziewczynka. Cóż było robić – skoro Czarownica nie chciała dogadać się z nimi  to sami będą musieli załatwić tą sprawę inaczej. Udeżyła pięścią w dłoń i wyłożyła Chłopcu swój plan, który wymyśliła wracając z Chatki.
Kiedy nad  Błękitną Krainą zapadła noc dwie, postacie cichutko przemknęły przez las i skierowały się w stronę Chatki na kurzej łapce. Były całkowicie bezszelestne i jedynie ciche pochukiwanie i spadające co jakiś czas błękitne pióka zdradzały ich obecność. Zatrzymały się przy kępie brzóz, gdzie się rozdizeliły. Jedna czekała za drzewami, podczas gdy druga, przez wąskie okno wgramoliła się do chatki. Siedziała tam kilka minut, podczas których słychać było tylko ciche puknięcia i trzaski, po których zapanowała cisza i postać wyskoczyła drugim oknem, przyciskając do piersi prostokątny pakunek.
Dziewczynka i Chłopiec, zadowoleni z powodzenia Misji rozłożyli skradzioną Czarownicy, Księgę Czarów na stole kuchennym. Dziewczynka zaczęła kartkować wolumin i coraz szybciej przeżucała kartkę za kartką, coraz mocniej marszcząc czoło. Doszła do ostatniej strony, ale nie znalazła zaklęcia odsowiającego. Rozłożyła ręce ze smutną miną i spojrzała na Chłopca.
Chłopcu zaszkliły się oczy i złożył usta w podkówkę. Czuł się tak inny, jak śliwka w kubku z lemoniadą cytrynową. Nie pasował już do nikogo w całej Krainie, a co najgorsze nie pasował już do Dziewczynki! Teraz z całą pewnością nie będzie chciała przyjaźnić się z nim.
Widząc to w Dziewczynce ścisnęło się serce i poklepała Chłopca po ramieniu. Z dzielną miną przeżuciła kilka kartek wstecz i pokazała Chłopcu wybrany akapit w Księdze. Chłopiec spojrzał na Dziewczynkę z nadzieją i uśmiechnął się ocierając łezki. Dziewczynka odchrząknęła i wymówiła magiczną formułę. Mistyczna, błękitna mgiełka zasnuła pomieszczenie. Chłopiec spojrzał na Dziewczynkę z radością, Dziewczynka odwzajemniła spojrzenie.
Następnego ranka trochę zmęczeni, śpiący i poobijani, ale za to bardzo szczęśliwi usiedli przy stole kuchennym. Gorąca herbata parowała z kubków, a błękitne piórka wirowały wokół stołu. Teraz znowu Dziewczynka i Chłopiec byli inni, ale znowu pasowali do siebie . Oboje byli Osowiali!




czwartek, 10 kwietnia 2014

Kartki urodzinowe

Zwykle na jakieś specjalne okazje staram się, dla rodziny i najbliższych przyjaciół, sama robić kartki urodzinowe. Te są z ubiegłorocznych urodzin mojej mamy i siostry.

Urodzinowa kartka dla siostry, która ma urodziny w Hallowen

Kartka dla mojej mamy