Niedawno pracowałam nad komiksem pt. "Bajka o Osowiałym Chłopcu".
Strony komiksu:
Wstępne szkice:
Pomysły i koncepcje:
Tekst bajki i opis postaci:
MIEJSCE AKCJI:
Gdzieś daleko,
daleko, istnieje pewne magiczne miejsce, zwane Błękitną Krainą. Nie znajduje
się co prawda ani za górami, ani za lasami, ani nawet za rzekami, lecz by do
niej dotrzeć trzeba ominąć całkiem sporą kałużę, zamieszkałą przez kolonię
Wielkich Ślimaków – stworzeń o wielkich tęczowych skorupach i ostrych zębach, do
których nawet największy śmiałek obawia się zbliżyć. Ale nie dajcie się
przestraszyć! Błękitna Kraina wcale nie jest straszna – oczywiście mieszkają w
niej też Trolle, Garbacze i Czarownice, ale jeżeli człowiek nie wchodzi im w
drogę to nie ma się czego obawiać. Po za tym mieszka tu także wiele przyjaznych
stworzeń: Latające świnie, które nocami śpią ukryte w obłokach, a rano i
wieczorem, sfruwają do latających karmników, żeby się pożywić; Pororożce, będące
dość przebiegłym żartem ewolucji, która zamiast dać im dostojne kościane rogi,
przyczepiła im do czół pory; Gadzia Dziewczynka, która zamienia się wieczorami
w krokodyla; no i oczywiście Wielki Szary Kot. Jeśli myślicie, że to po prosto Duży Kot, jakich mnóstwo, to się grubo mylicie! Wielki,
Szary Kot ma bowiem na grzbiecie mały, żółty domek z czerwonym dachem.
Z domku zawsze wylatuje srebny dym, a ze środka dobywają się wesołe głosy
– To właśnie tu mieszkają Chłopiec i Dziewczynka – jedni z najciekawszych
mieszkańców Błękitnej Krainy...
BOHATEROWIE:
Chłopiec – Każdy
z nas napewno zna kogoś podobnego do Chłopca. Zwykle ludzie mówią na ich widok: „o rany, moje życie byłoby
dużo prostsze bez Niego“, a potem bardzo się nudzą, kiedy nie ma go w pobliżu.
Świat potrzebuje Chłopców, żeby zapobiec ogólnemu spoważnieniu, wydoośleniu i
nudzie. Chłopiec, musi zbadać świat od podszewki, najlepiej na własnej skórze –
szturchnąć patykiem śpiącego Garbacza, rzucić babeczką w Wielkiego Ślimaka,
wspiąć się na karmnik dla świń albo wsadzić palec w lampę dżina. Czasem zdarza
się, że te pomysły kończą się wspaniałą zabawą, ale w większości przypadków,
niestety kończą się wielkimi kłopotami.
Dziewczynka – Tak
jak świat potrzebuje Chłopców, tak Chłopcy potrzebują swoich Dziewczynek, które
we właściwym momencie kopną ich pod stołem, powiedzą jak powinni się zachować,
a nawet kiedy Chłopcy zachowają się dokładnie odwrotnie, wyciągną ich
z późniejszych kłopotów. Ludzie często mówią, że Dziewczynki matkują, są
przemądrzałe i nie umieją się bawić, nie rozumiejąc całej odpowiedzialności
która spoczywa na ich barkach. To przecież właśnie dzięki Dziewczynką wtorek
jest wtorkiem, a następnego dnia będzie środa. Sprawiają, że świat się kręci, a
wszystko ma w nim swoje miejsce i porządek.
Czarownica – Czarownica
Z Błękitnej Krainy jest bardzo nowoczesną czarownicą. W prawdzie mieszka w
klasycznym domku na kurzej łapce, ma dwa złote zęby i czarną pelerynę, ale prawie
całkowicie zrezygnowała z ważenia eliksirów na rzecz nowoczesnego tańca
rytualnego, a miotłę wymieniła na odkurzacz. Mieszka na uboczu, ze swoją Małą
Żółtą Śówką z którą łączy ją telepetyczna więź, i jeśli nie wchodzić jej w
drogę, raczej nie jest groźna. Kiedy się jednak zdenerwuje potrafi rzucać
straszliwe uroki. Lepiej na nią uważać.
OPIS FABUŁY:
Wielki Szary Kot
poruszył noskiem i wolno otworzył swoje wielkie, bursztynowe oko. Słońce
wzeszło już znad horyzontu i teraz powoli sunęło w górę przedzierając się przez
błękitne gałęzie brzóz. Kot zastrzygł uchem słysząc ziewanie dochodzące
z najwyższego pokoju, Żółtego Domku.
Pokój znajdował
się tak by jego lokatorka miała spokój i prywatność. W tym konkretnym momencie,
wspomniana lokatorka usiadła zaspana na dużym drewnianym łóżku i ziewnęła
szeroko. Potarła oczy i ruszyła powolnym krokiem w stronę łazienki. Napewno
znacie tą poranną funkcję łazienki która potrafi zmienić pół przytomnego
Człowieka-Roślinę w Super Dziewczynkę mającą siłę kolejny raz sprawić by Dzień
Stał Się.
Kiedy więc w
parenaście minut później wymaszerowała sprężystym krokiem z „pokoju przemian“
znów była pełna wigoru. Nucąc pod nosem, ruszyła w stronę kuchni. Chłopiec,
pewnie już wstał, i zgodnie ze swoim obowiązkiem szczotkuje długą, miękką
szczotką, szare futerko Wielkiego Kota. Zwykle, kiedy kończy jest bardzo głodny
i zmęczony i przez krótszą chwilę – do póki nie zje czegoś i nie nabierze
nowych sił – jest grzeczny i spokojny. Dziewczynka lubiała te chwile, a ponieważ wiedziała, że jeżeli Chłopiec
nie dostanie od razu jedzenia, może wpaść w między czasie na jakiś nowy pomysł,
szybko zbiegła po schodach, przygotować posiłek.
Popchnęła
ciężkie drzwi i w jak najlepszym nastroju weszła do kuchni. Tu jednak spotkała
ją niezwykła niespodzianka. Zatrzymała się zdumiona w drzwiach patrząc na
niezwykłą Istotę.
Osobliwość ta
siedziała za stołem kuchennym, była zdecydowanie pierzasto – piórkowata,
niebieska i co jakiś czas pohukiwała z wyrzutem. Patrzała na nią setkami
oczu, a największe z nich, umieszczone tam, gdzie, zdaniem Dziewczynki,
powinna znajdować się głowa Osobliwości miały szczególnie smutny wyraz i
wyraźnie czegoś od Dziewczynki oczekiwały. Istota pomachała jej i zastygła w
oczekiwaniu.
Zaciekawiona tym
dziwnym zjawiskiem Dziewczynka, podeszła
bliżej i pochyliła się, ostrożnie, nad blatem stołu. Przy bliższych
oględzinach, Istota wydała się Dziewczynce dziwnie znajoma, a kiedy w końcu odezwała
się do niej, głosem, niewątpliwie należącym do Chłopca, stopniowo zrozumiała,
z czym ma do czynienia. Otóż – Pierzasta Osobliwość była w rzeczywistości
Osowiałym Chłopcem. Cała ironia sytuacji polegała na tym, że chłopiec nie był
tylko osowiały, on był tak Osowiały, jak nikt przed nim nigdy nie był. W ścisłym
sensie był pokryty grubą warstwą oburzonych, trzepocących, pohukujących,
niebieskich sów.
Zdziwiona
dziewczynka usiadła na przeciwko Chłopca, który zaczął z przejęciem
tłumaczyć co mu się przydarzyło.
Otóż, jak
codzień rano skrupulanie szczotkował Wielkiego Szarego Kota. Robił to długo i
dokładnie, ale ponieważ tego dnia wstał znacznie wcześniej niż zwykle, to kiedy
skończył Dziewczynka jeszcze spała. Stan zmęczenia i głodu chłopca, osiągnął
poziom, kiedy w jego brzuszku zapalała się żółta, ostrzegawcza lampka.
Postanowił stanąć na chwilę pod brzozą i odpocząć, oczekując przebudzenia
Dziewczynki. Zdołał ustać nieruchomo niecałe 3 sekundy kiedy do jego uszu
dotarł niepokojący dźwięk, przypominający pohukiwanie, który kazał mu
zaprzestać spokojnego stania i poszukać źródła dźwięku. Rozejrzał się bystrym
wzrokiem w około i po chwili dostrzegł nieświadomego jego zaciekawienia,
pohukiwacza. Winny hałasowi był mały, żółty i z całą pewnością był sową.
Chłopiec widział w życiu wiele sów, ale żadna z nich nie była tak słodka
jak ta, która teraz siedziała przed nim. Chłopcu zaiskrzyły suę oczy i
natychmiast zapomniał o głodzie i zmęczeniu. Ponad wszystko zapragnął mieć tą
sowę na własnść. Chciał żeby była tylko jego i żeby mógł ją tulić, całować i
mówić do niej.
Zastanowił się
chwilę, co powinien zrobić i szybko wpadł na genialny pomysł. Odbiegł w stronę
Żółtego Domku i po chwili wrócił ze swoją Siatką do Łapania Kraboskoczków.
Chłopiec zmróżył
oczy i przybrał postawę łowcy. Zbliżył się do ptaka i zarzucił siatkę. Sówka
wydała z siebie pełne zdziwienia huknięcie, kiedy zoriętowała się, że
zamiast siedzieć spokojnie na gałęzi brzozy została złapana i tkwiła teraz w
rękach uradowanego Chłopca. Szczęśliwy „myśliwy“ obejrzał z zachwytem
sówkę z każdej strony – od zółtych piórek na ogonku po złote oczy patrzące
na niego pytająco. Jego wrok zatrzymał się na chwilę na śródsowiej części. Był
tam czerwony, skórzany pasek, ze złotym medalikiem, ciasno opinający szyje
ptaka. Wydał się Chłopcu strasznie brzydki i zupełnie nie pasujący do
ogólnosowiej słodyczy. Zmarszczył czoło i zerwał go z obrzydzeniem, po
czym odrzucił daleko w krzaki, zastanawiając się kto mógł tak karygodnie
oszpecić tak słodką sówkę.
Chwycił w
objęcia swoją nową przyjaciółkę i ruszył w stronę Żółtego Domku, żeby
przedstawić Sówkę Dziewczynce – był pewnien że ona również będzie zachwycona
jego nową zdobyczą.
Tymczasem kawałek
dalej, Czarownica również się przebudziła i narzuciwszy na plecy czarną
pelerynę wyszła przed swoją chatkę. Zwykle zaczynała poranek od powitania
swojej przyjaciółki – Małej Żółtej Sówki. Zawołała ją więc jak codzień rano
spodziewając się radosnego pohukiwania i przyjaznego dziobnięcia w policzek.
Odczekała chwilę, ale ptaszek nie nadleciał. Zmarszczyła czoło i podrapała się
zdziwiona w nos. Ponowiła swoje wołanie jeszcze kilka razy, ale sówka w dalszym
ciągu nie nadlatywała. Czarownica zdenerwowała się nie na żarty. Nie ma się jej
zresztą co dziwić – sówka była jej najlepszą przyjaciółką i specjalnie założyła
jej na szyję obróżkę, żeby przypadkiem się nie zgubiła. Czaronica, zwykle
unikała czytania w myślach i telepatii uważając je za bardziej wysublimowaną formę
podglądania. Tym razem, włączyła jednak w umyśle telepatię i poszukała myślami
swojej pupilki. Błądziła chwilę pomiędzy umysłami mieszkańców Błękitnej Krainy
na próżno wypatrując i szukając umysłu Żółtej Sówki. Kiedy miała już
zrezygnować z poszukiwań pogodziwszy się z porażką, natrafła wreszcie
na poszukiwany trop. Jednak obraz który jej się ukazał wcale jej się nie
spodobał – Chłopiec, który mieszkał w Żółtym Domku, w sąsiedztwie, bezczelnie
niósł jej przyjaciółkę do swojego domu. Czarownica, ostatecznie wyprowadzona
z równowagi tym widokiem zebrała w sobie wszystkie telepatyczne moce i
cisnęła w Chłopca najgorszym czarem który przyszedł jej do głowy.
Chłopiec
przestąpił próg domku kiedy poczuł coś dziwnego. Początkowo pomyślał, że to
pewnie jego brzuszek, stara się przypomnieć mu o śniadaniu którego wciąż nie
otrzymał, ale nie zdążył naradzić się ze swoim żołądkiem kiedy zauważył osobliwą,
niebieską mgiełkę, która ni z tego ni z owego pojawiła się wokół
niego. Równocześnie poczuł, że Sówka wyrywa mu się z rąk i mocno przywiera
do ramienia. W pierwszym momencie pomyślał, że ptaszek też boi się mgiełki i
przytula się do niego szukając schronienia. Pomyślał nawet, że to całkiem
słodkie, ale wtedy poczuł uderzenie w drugie ramie, zakończone stłumionym huknięciem
i kaskadą błękitnych piór. Wytrzeszczył zdziwiony oczy, ale nie zdążył się
nawet dobrze zastanowić, kiedy pierzaste pociski zbombardowały go z każdej
strony ciasno zasawiając całą powierzchnię Chłopca.
Dziewczynka
słuchała opowieści z coraz bardziej zmęczoną miną. Kiedy Chłopiec
zakończył swoją historię westchnęła ciężko i ze zrezygnowaniem wstała od stołu.
No tak – to był moment, kiedy Ona musiała wkroczyć do akcji i wszystko
odkręcić. Pogładziła Chłopca po głowie z niemal matczyną pobłażliwością i podniosła
ze stołu czekoladowe ciasto, które upiekła poprzeniego wieczoru. Zdecydowanym
krokiem ruszyła do drzwi wejściowych, ciągnąc za sobą skruszonego Chłopca.
Chatka Czarownicy
znajdowała na małej polance, między kępą brzóz. Dziewczynka przybrała na twarz
swoją najbardziej dyplomatyczną minę i kazawszy Chłopcu poczekać w głębi lasu,
sama ruszyła w stronę drzwi chatki. Odetchnęła głęboko i zapukała do drzwi. Po
chwili oczekiwania, otworzyła jej Czarownica. Obrzuciła Dziewczynkę
zapobiegliwie groźnym i nieprzyjemnym spojrzeniem, który mroził krew w żyłach. Ta jednak, nie dała się zniechęcić i
z szerokim uśmiechem, w duchu przyjacielskiej pogawędki opowiedziała
Czarownicy o zaistniałej sytuacji kończąc swoją opowieść prośbą o odsowienie
nieszczęsnego Chłopca. Zamaszystym gestem wyciągnęła przed siebie tort i
poszerzyła swój uśmiech o jeszcze kilka stopni.
Chłopiec, który
niecierpliwie przestępował z nogi na nogę uporczywie wypatrywał ię w drzwi
chatki i majaczące na horyzoncie postacie. Kiedy jedna z nich zaczęła
szybko przybliżać się w jego stronę zaczął podrygiwać z podnieceni, a Sowy
wyczuwając jego napięcie, również zaczęły się wiercić i pohukiwać.
Uśmiech niestety
szybko zniknął z jego buzi, kiedy zobaczył minę Dziewczynki. Nie była już tak uśmiechnięta i
dyplomatyczna jak chwilę wcześniej. W dodatku ciasto czekoladowe skapywało kaskadą z jej głowy.
Czarownica okazała się znacznie mniej dyplomatyczna i ugodowa niż Dziewczynka.
Cóż było robić – skoro Czarownica nie chciała dogadać się z nimi to sami będą musieli załatwić tą sprawę
inaczej. Udeżyła pięścią w dłoń i wyłożyła Chłopcu swój plan, który wymyśliła
wracając z Chatki.
Kiedy nad Błękitną Krainą zapadła noc dwie,
postacie cichutko przemknęły przez las i skierowały się w stronę Chatki na
kurzej łapce. Były całkowicie bezszelestne i jedynie ciche pochukiwanie i
spadające co jakiś czas błękitne pióka zdradzały ich obecność. Zatrzymały się
przy kępie brzóz, gdzie się rozdizeliły. Jedna czekała za drzewami, podczas gdy
druga, przez wąskie okno wgramoliła się do chatki. Siedziała tam kilka minut,
podczas których słychać było tylko ciche puknięcia i trzaski, po których
zapanowała cisza i postać wyskoczyła drugim oknem, przyciskając do piersi
prostokątny pakunek.
Dziewczynka i
Chłopiec, zadowoleni z powodzenia Misji rozłożyli skradzioną Czarownicy,
Księgę Czarów na stole kuchennym. Dziewczynka zaczęła kartkować wolumin i coraz
szybciej przeżucała kartkę za kartką, coraz mocniej marszcząc czoło. Doszła do
ostatniej strony, ale nie znalazła zaklęcia odsowiającego. Rozłożyła ręce ze
smutną miną i spojrzała na Chłopca.
Chłopcu
zaszkliły się oczy i złożył usta w podkówkę. Czuł się tak inny, jak śliwka w
kubku z lemoniadą cytrynową. Nie pasował już do nikogo w całej Krainie, a
co najgorsze nie pasował już do Dziewczynki! Teraz z całą pewnością nie
będzie chciała przyjaźnić się z nim.
Widząc to w
Dziewczynce ścisnęło się serce i poklepała Chłopca po ramieniu. Z dzielną
miną przeżuciła kilka kartek wstecz i pokazała Chłopcu wybrany akapit w
Księdze. Chłopiec spojrzał na Dziewczynkę z nadzieją i uśmiechnął się
ocierając łezki. Dziewczynka odchrząknęła i wymówiła magiczną formułę.
Mistyczna, błękitna mgiełka zasnuła pomieszczenie. Chłopiec spojrzał na
Dziewczynkę z radością, Dziewczynka odwzajemniła spojrzenie.
Następnego ranka
trochę zmęczeni, śpiący i poobijani, ale za to bardzo szczęśliwi usiedli przy
stole kuchennym. Gorąca herbata parowała z kubków, a błękitne piórka
wirowały wokół stołu. Teraz znowu Dziewczynka i Chłopiec byli inni, ale znowu
pasowali do siebie . Oboje byli Osowiali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz